Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Nikt nie wyciągnął do nas ręki". Protest przewoźników na przejściach granicznych

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
- Zostaliśmy przyparci do ściany. Działamy w ten sposób, bo nie mamy już wyjścia. Jeśli przedstawione przez nas postulaty nie zostaną załatwione, będziemy musieli zamykać firmy. Nawet jeszcze w tym roku – mówił pan Jarosław z Zamościa, jeden z protestujących w Hrebennem przewoźników. - To co się dzieje nie może dalej trwać! Dlatego będziemy blokować granice do skutku!

Protest przewoźników rozpoczął się w poniedziałek (6 listopada). Blokady ustawiono na przejściach granicznych w Hrebennem, Dorohusku i Korczowej. Uczestnicy zapewniają, że akcja ma charakter oddolny, ale jest wspierana przez Komitet Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu.

Ponad tydzień w szczerym polu

Protestujący są zdeterminowani. Udało nam się z nimi porozmawiać w Hrebennem. Zauważyliśmy, że w ich wypowiedziach nie dominowała jednak złość, ale... ogromny smutek i niepokój: o los prowadzonych firm, rodzin, które utrzymują i własny. W czym jest jednak największy kłopot?

- Jest ich wiele. Gdy nasze ciężarówki wyjeżdżają z kraju odprawa trwa dobę. Gdy wracają przez polsko-ukraińską granicę trwa to 10 do 12 dni! Kierowcy muszą zatem ponad tydzień czekać, stać. W szczerym polu – opowiada jeden z przewoźników (uczestnicy protestu niechętnie podają swoje nazwiska, bo obawiają się, że będą potem mieli na Ukrainie kłopoty). - To wszystko odbywa się po ukraińskiej stronie w urągających, nieludzkich warunkach. Nie ma toalet, miejsca gdzie można zjeść, ogrzać się, odpocząć. Tego nie da się wytrzymać. Efekt? Jak samochód stoi, to nikt nie zarabia... Nasi kierowcy chcą się zwalniać. Warunki są i tak nieludzkie, ale zaraz będzie zima, mróz.

Przewoźnicy wskazują, że ciężarówki nie są do takich długich postojów przygotowane.

- Akumulator wytrzymuje w ciężarówce do dziesięciu dni. Potem pada. I co wtedy? - złości się inny protestujący. - A widzimy wiele nieprawidłowości. Jakich? Po ukraińskiej stronie mają np. system elektroniczny. Nie stoi się tam w kolejce, ale samochody są wzywane. I co? Nie wiadomo dokładnie dlaczego jedne pojazdy jadą, inne stoją. Wszystko działa niesprawnie, za długo.

Dlatego jednym z postulatów protestujących jest odejście od systemu elektronicznego i utworzenie po ukraińskiej stronie tzw. żywej kolejki. - Chodzi o normalne ustawianie się tirów przed granicą: jednego za drugim i wjeżdżanie w takiej kolejności, a nie innej – mówi Maciej Borkowski, jeden z protestujących w Hrebennem. - A to tylko jedna sprawa do załatwienia. Postulatów jest więcej.

Osobówki nie są zatrzymywane

Polscy przewoźnicy skarżą się także m.in. na nieuczciwą konkurencję. Opowiadają, że są jak to ujęli - „wypychani” z przewozów między Polską i Ukrainą. Na różne sposoby (pisaliśmy o tym ostatnio obszernie). Dlatego wypracowali kilka postulatów. Wywieszono je na jednej z ciężarówek blokujących przejście graniczne w Hrebennem.

Żądają m.in. przywrócenia systemu zezwoleń dla ukraińskich przewoźników na przekraczanie granicy z Polską oraz wprowadzenia „żywej kolejki” lub oddzielnej: dla pustych aut w systemie e-kolejka. Ponadto chcą zakazu rejestrowania w naszym kraju firm ze „wschodnim” kapitałem.

Blokada przy granicach nie dotyczy jednak wszystkich. Protestujący „przepuszczają” przez nią m.in. samochody osobowe oraz pojazdy „pracujące dla wojska” czy z pomocą humanitarną. Jednak ukraińskie ciężarówki muszą czekać. Są przepuszczane tylko po jednej w ciągu godziny.

Czy są już jednak efekty protestu (sprawa odbiła się szerokim echem po stronie polskiej i ukraińskiej?). - Na razie nikt nie wyciągnął do nas ręki – skwitował jeden z protestujących. - Uważamy, że naszymi postulatami powinien zająć się polski Rząd, ale także strona ukraińska czy Unia Europejska. Wszyscy! Liczymy na zmiany. Dlatego blokada będzie prowadzona aż do skutku. Nawet do pierwszych dni stycznia.

- Płacimy podatki, ZUS, ale też dajemy ludziom miejsca pracy. Jesteśmy obywatelami, którym dzieje się krzywda. Walczymy tylko o godziwe warunki dla naszej pracy i uczciwą konkurencję. To naprawdę tak dużo? – pytają protestujący.

Czekamy na reakcję

Henryk Karwan, starosta tomaszowski zapewnia, że cała sytuacja jest mu dobrze znana. - Rozumiem postulaty protestujących i naprawdę im współczuję – mówi. - Co można zrobić? Niedawno odbyło się spotkanie w tej sprawie. Uczestniczyli w nim m.in. przedstawiciele służb mundurowych i naszego starostwa. Informacja w tej sprawie z odpowiednim opisem została przesłana do wojewody lubelskiego. Czekamy na odpowiednią reakcję i to na szczeblu rządowym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Nikt nie wyciągnął do nas ręki". Protest przewoźników na przejściach granicznych - Zamość Nasze Miasto

Wróć na radzynpodlaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto