Na terenie Chojnowskiego Parku Krajobrazowego rozpoczęły się zdjęcia do filmu opowiadającego o losach imigrantów z polsko-białoruskiej granicy. Reżyserką produkcji, która miała powstawać w ścisłej tajemnicy jest Agnieszka Holland, znana z takich tytułów jak m.in. "Zabić księdza", 'Tajemniczy ogród", "W ciemności", "Julia wraca do domu" czy "Pokot".
Twórcom obrazu nie udało się jednak dokończyć prac w sekrecie. Wszystko za sprawą kontrowersyjnej scenografii, która została rozstawiona przez filmową ekipę w lesie w podwarszawskim Czarnowie, dzieląc go na pół. Mowa o żyletkowym drucie kolczastym, który jak opisywali, a zarazem udokumentowali na zdjęciach okoliczni mieszkańcy, nie został osłoniony żadnymi zabezpieczeniami.
Internauci oburzeni: "Ekipa oderwana od rzeczywistości"
Sprawę nagłośnił w sieci fotograf, bloger i aktywista Daniel Petryczkiewicz, udostępniając w mediach społecznościowych sporo zdjęć ze wspomnianego lasu.
Zwykle pokazuje się zdjęcia w kolejności przed - po. Tym razem odwrotnie bo też nie chodzi mi o sensację To co widzicie to nie zdjęcia naszej wschodniej granicy. Zasieki z koncertiny (żyletkowy drut kolczasty) są jednak bardzo prawdziwe. Przedzieliły las na Wydmach w Czarnowie (teren prywatny Wspólnoty Czarnów). Znajduje się z dwóch miejscach na długości kilkunastu metrów. To scenografia filmowa do filmu znanej reżyserki. Film na pewno ważny i powinien powstać. Pytanie, które nie pozwala mi spać to: czy to powinno się odbyć tak, jak się obyło wczoraj? - zaczął swój post aktywista.
W dalszej części wpisu opublikowanego w poniedziałek 3 kwietnia czytamy m.in. o tym, że ekipa filmowa podjęła kroki po interwencji okolicznych mieszkańców.
Zasieki stały w lesie bez żadnych oznaczeń. Pilnował ich - teoretycznie - jeden ochroniarz. W ciągu 30 min - dzięki znajomym udało się dotrzeć do producentów filmu i zrobić awanturę o brak zabezpieczeń i wyobraźni. Koło 16:30 teren był otoczony taśmami ostrzegawczymi plus tabliczki odblaskowe. Koło 21:00 dostałem informację o tym, że zamontowane jest oświetlenie, a terenu pilnuje już 3 ochroniarzy przez 24h. Ma zostać jeszcze dołożone oświetlenie błyskowe ostrzegawcze. Scenografia ma zniknąć w piątek. Pytanie jest takie - czy to musiało się tak odbyć i co by było, gdyby nie wrażliwość i aktywna postawa ludzi? Jestem ogromnie wdzięczny każdemu, kto zareagował - napisał na Facebooku Daniel Petryczkiewicz.
Następnie fotograf wspomniał m.in. o tym, że tego typu scenografia może być niebezpieczna dla mieszkających w lesie zwierząt.
Ten las nie jest może dużym siedliskiem zwierząt z uwagi na ilość ludzi i psów ale to właśnie na bagnach poniżej sfilmowaliśmy rodzinę łosi, to tędy przechodzi stado saren, dzików, chodzą lisy - czytamy w poście.
Wpis aktywisty spotkał się z ogromnym odzewem internautów. Komentujący zwracali uwagę na fakt, że twórcy filmu zdecydowali się na wykorzystanie drutu kolczastego, którego użycie na granicy polsko-białoruskiej przez polskie służby wywołało potężną krytykę ze strony społeczeństwa. Poniżej przedstawiamy niektóry z komentarzy:
- Ekipa kompletnie oderwana od rzeczywistości
- Swoją drogą to reżyserka powinna publicznie po prostu przeprosić
- A co ich obchodzą łosie. Kasa się liczy, kasa
- Jeszcze trzeba będzie przypilnować, żeby wszystko zdemontowali i nie zostawili jakiś fragmentów
- Za każdym razem myślę, że nic mnie w tym kraju nie zdziwi. A jednak...
Skontaktowaliśmy się z autorem zdjęć dostępnych w naszej galerii. Pan Wojciech Polaczek poinformował nas, że scenografia skonstruowana z drutów kolczastych pojawiła się później w inny miejscu. Fotograf przesłał nam zarówno starą, jak i nową lokalizację. Są one dostępne poniżej.
Zasady głosowania w wyborach europejskich 9 czerwca
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?